Spoglądałem na Demi nie rozumiejąc o co chodzi. – Chodzi mi o ten wyjazd do Hiszpanii.. - zaczęła niepewnie, na co się skrzywiłem. Coś mi się zdaje, że to będzie dłuższa rozmowa.. – Więc.. zamieniam się w słuch. Raczej nie przypadł Ci ten pomysł do gustu co? – spytałem. Widziałem jak się zmieszała, chciała mi coś powiedzieć najwidoczniej. – Nie chodzi o to.. to świetny pomysł! Ale miałam zupełnie inne plany.. – powiedziała spuszczając głowę – jakie? – zapytałem od razu, o co Jej mogło chodzić? – Chciałam jechać do Dallas, do rodziców..- zaczęła przygryzając wargę. No nie.. - jeszcze tego brakowało, znowu będę tutaj sam. – z Tobą – dodała patrząc na mnie uważnie. Spojrzałem na Nią dziwnie. Jakoś nie miałem najmniejszej ochoty na całe dwa tygodnie z moją teściową. Znów zacznie mi dogryzać i wywodzić, jakim to ja nieodpowiedzialnym człowiekiem jestem. Mam jej serdecznie dosyć. Nie mówię o tym Demi, bo po pierwsze – nie chcę Jej robić przykrości, a po drugie – mogłaby się zdenerwować na mnie, a nawet bardzo. Mimo wszystko to Jej matka.. zrzędliwa, wredna, złośliwa ..ale matka. – Ja wiem, że Ty za nią nie przepadasz.. – znów zaczęła – z wzajemnością – mruknąłem pod nosem, na co moja żona skarciła mnie wzrokiem. – No co? Taka prawda. Gdy tylko ja się tam pojawię to od razu prowadzi swoje durne i idiotyczne wywody, które mam daleko i głęboko.. – Joseph! – przerwała mi krzycząc. A mogło być tak pięknie.. mówiłem, że będzie wściekła. – Błagam Cię, to moja matka! Zresztą.. moglibyście się w końcu jakoś dogadać, Ty jesteś mężczyzną. Powinieneś ją przeprosić za wszystko i.. – a za co ja mam ją niby przepraszać?! – wstałem raptownie z łóżka podnosząc głos – Ty chyba sobie żartujesz.. ja ją?! To ona mnie zawsze poniża, wytyka mi błędy! Ona, nie ja! I powiem Ci, że mam serdecznie dosyć tej baby! Jeżeli chcesz do niej jechać – proszę bardzo! Ale na mnie NIE LICZ – wybuchłem. Wiedziałem, że pożałuję tego, ale już dłużej nie potrafiłem. Patrzyłem na Demi, która wpatrywała się we mnie ze stoickim spokojem. Nie krzyczała, ni nic, jednak wiedziałem, że jest zła.. ba! Ona jest wściekła! – Ah tak? – spytała – więc Ty też na mnie NIE LICZ! – powtórzyła moje słowa i wyszła z sypialni trzaskając drzwiami. Byłem wściekły. Znowu wszystko się posypało przez tą jędzę! Kilkakrotnie już namawiała Demi aby mnie zostawiła i przeprowadziła się z dzieckiem do niej. Na prośbę Demi zawsze jej ulegałem lub ignorowałem. Próbowałem się z nią już nie raz godzić. No ale co ja mam zrobić, gdy ona mnie po prostu NIE toleruje? Jest wściekła na mnie, za to, że ‘wpadliśmy’ z Dems i mamy dziecko, no ale.. to nie tylko moja wina tak?! A ona wypomina mi to przy każdej okazji. Jak tylko może. Zszedłem na dół, Dems leżała i oglądała tv. Była wściekła. Ale nie odzywałem się do Niej, bo nie chciałem pogarszać sprawy. Nie chciałem Jej tak zawsze szybko ulegać, ale Demi jest taka uparta.. z Nią nie da rady wygrać. Dlatego usiadłem obok Niej na kanapie, chcąc porozmawiać. – Dems? – zacząłem jednak Ona milczała – Demi.. pogadajmy okej? – spytałem, mając nadzieję, na to, że nie odprawi mnie z kwitkiem.. Tsa, nadzieja matką głupich. Demi milczała jak grób i nie zamierzała się odezwać. Przysunąłem się do Niej całując Jej policzek i przytulając się do Niej. Chciała mnie odepchnąć, jednak byłem znacznie silniejszy. Mimo to szarpała się dalej. Westchnąłem. – Zgoda! – powiedziałem stanowczo puszczając Ją. Uniosła brew do góry patrząc na mnie. – Pojadę.. z Tobą do Twojej rodziny – mruknąłem, widząc jak na Jej twarz wkrada się delikatny uśmiech. – I..? – zaczęła, spojrzałem na Nią spod byka. – kupię jakieś kwiatki Twojej matce. – burknąłem, karcąc się w myśli, za to, że pozwalam Demetrii tak mną manipulować. – Grzeczny chłopiec – mruknęła całując mój policzek, na co bąknąłem coś pod nosem przyciągając ją do siebie.
<6 dni później>
Demi właśnie pakowała nasze ostatnie walizki, a ja ze skwaszoną miną przeglądałem ulotki z piękną Hiszpanią. To była taka świetna oferta.. a widok Dems w kusym bikini.. napalał mnie na to jeszcze bardziej. Co jednak mogłem począć? Z Demi się nie dyskutuje i tyle. Wiem, że tęskni za rodziną i mimo, że jest twardą kobietą.. nie raz słyszę, jak cichutko szlocha po nocy. Gdy o to spytam, usprawiedliwia się katarem. Kocham Ją i chcę dla niej jak najlepiej, nie chcę się z Nią kłócić i Jej sprawiać przykrości – jest zbyt ważna dla mnie. Moje rozmyślenia przerwała Nicole, która próbowała zwrócić na siebie moją uwagę, szarpiąc mnie za nogawkę od spodni. Wziąłem ją na ręce, delikatnie całując jej główkę, była taka śliczna. Mała zaśmiała się i zaczęła uderzać rękami o moją klatę. Zacząłem ją łaskotać, a ona śmiała się wniebogłosy. Gdy zauważyłem, że robi się czerwona na buźce, przestałem i ucałowałem jej policzek. Wtuliła się we mnie i zaczęła zamykać oczka. Nie mogłem się napatrzeć na nią. Byłem zdecydowanie dumnym tatusiem. Demi podeszła do mnie i ucałowała mnie w czubek głowy. Spojrzałem na Nią. Patrzyła na nas z uśmiechem. – Jesteś świetnym ojcem. – powiedziała i musnęła moje usta. Było słoneczne popołudnie, wzięliśmy więc z Demi wózek i poszliśmy z Nicki na spacer. Jutro mieliśmy wyjechać do Dallas, więc chciałem się nacieszyć wolnością póki mogłem. Nie miałem pojęcia, jak ja to wytrzymam.. coś czuję, że to będą najgorsze dwa tygodnie w moim życiu. Pocałowałem Demi w policzek, a Ona spojrzała na mnie zaskoczona. – no co ? – spytałem – kocham Cię – dodałem uśmiechnięty, na co dziewczyna zaśmiała się perliście. Tak bardzo kochałem Jej uśmiech, nie wyobrażam sobie życia bez niego. – Ja Ciebie też – szepnęła i ucałowała moje wargi.
Szliśmy w ciszy patrząc przed siebie, każde z nas myślało nad czymś innym, nawet mała Nicole, zamiast się zdrzemnąć, lub po prostu gaworzyć i się wiercić na wszystkie strony, jak miała w zwyczaju – po prostu leżała cichutko, wpatrując się w naszą dwójkę. Spojrzałem ukradkiem na Demi. Szła uśmiechając się delikatnie przed siebie, pchając delikatnie wózek. Pewnie myślała, nad pobytem w Dallas. Wiedziałem, że bardzo pragnęła w końcu odwiedzić rodzinę i nie dziwiłem się Jej. Mimo wszystko, strasznie nie lubiłem przebywać w towarzystwie Jej matki. Co, jak co, ale potrafiła dogryźć człowiekowi. Chyba już wiem, po kim Demi ma cięty język. Gdy wróciliśmy do domu, Demi zaczęła przygotowywać obiad, a ja wyciągnąłem Nicole z wózka. Nie zmrużyła oka na spacerze, więc myślałem, że teraz będzie senna, jednak gdzie tam! Mała śmiała się i wesoło gaworzyła w swoim języku. Wziąłem ją więc na górę i zacząłem się z nią bawić. Po ok. pół godzinie, Demi zawołała nas na obiad. Był wyśmienity, jak zwykle. Demi na początku naszej znajomości nie pałała zapałem do gotowania. Jednak, nauczyłem Ją, jaką można mieć frajdę z gotowania, jednocześnie nie wysadzając kuchni. Jej dania są wyśmienite, zwłaszcza, gdy ma dobry humor. Gdy zjedliśmy, Dems wzięła Nicole na kolana i nakarmiła ją, jakąś kaszką. Później dała jej się napić i przytuliła mocno do siebie, próbując ją uśpić. Nucąc jakąś melodię, wzięła małą na górę, a ja czując , że sen mnie zmaga położyłem się na kanapie w salonie, gdzie zasnąłem.
Poczułem, że ktoś mną lekko potrząsa. Tym kimś była Demi. Otworzyłem oczy i spojrzałem na Nią zaspanym wzrokiem. Było jeszcze ciemno, co musiało oznaczać, że jest jeszcze wczesna pora. – wstawaj Joe, musimy się zbierać, jedziemy na lotnisko. – powiedziała, dalej mną lekko telepiąc. Jęknąłem. Nie chciałem wcale tam jechać, to po pierwsze. Po drugie chciało mi się jeszcze spać, była gdzieś 4 nad ranem. A po trzecie – noc na kanapie wcale nie była najlepszym pomysłem, wszystko mnie bolało! – Joseph, wstawaj – mruknęła moja żona i brutalnie zerwała ze mnie kocyk, którym byłem szczelnie okryty. Zimny podmuch przeleciał cale moje ciało, po czym pojawiło się na nim tysiące dreszczy. Niechętnie wstałem z łóżka i poszedłem do toalety, by się odświeżyć. Gdy wyszedłem już ubrany i ogółem „ogarnięty” Demi ubierała Nicole, sama wyglądała perfekcyjnie jak zwykle. Nie mogłem się nadziwić jak bardzo się zmieniła. Kiedyś drobna szatynka, o bladej cerze. Teraz, piękna, dojrzała kobieta z blond lokami, które bezwładnie opadały na Jej ramiona. Była piękna. Zawsze i wszędzie. – Halooo, ziemia do tatusia – z zamyślenia wyrwał mnie głos Demi, połączony ze śmiechem Nicole. – słucham piękne panie? – spytałem szarmancko, puszczając Demi oczko. Trochę Ją to zaskoczyło, ale po chwili uśmiechnęła się promiennie. – Gotowy? – spytała, biorąc Nicki na ręce i podchodząc z nią do mnie. – Tak jest – odpowiedziałem i pocałowałem je obie w czubek głowy. Myślałem, jak bardzo szczęśliwy jestem i jak wiele szczęścia dają mi te dwie kobiety. Pamiętam, gdy kilka lat temu umówiłem się z Demi nad ‘naszym jeziorkiem’ w Dallas…
„ Zobaczyłem Ją, była ubrana w kolorową sukienkę do połowy
uda i fioletowe balerinki. Włosy naturalnie pofalowane układały się idealnie na
Jej ramionach. Podszedłem do Niej i
wpiłem się w Jej wargi, przyciągając do siebie. Miała aż 4 sesje w tygodniu,
więc nie mieliśmy dla siebie czasu. Widywaliśmy się co raz rzadziej, a nasze
spotkania, nie były już takie „magiczne” jak wcześniej. Siedzieliśmy razem, na pomoście, nad jeziorem.
Ona wtulona we mnie coś nuciła pod nosem, a ja bawiłem się Jej włosami. – Joe..?
– spytała niepewnym głosem. Bałem się, że chciała ze mną zerwać. Nie zniósłbym
Jej straty – tak skarbie? – zapytałem drżącym głosem, spojrzała na mnie. – czy..
czy Ty mnie jeszcze kochasz? – zapytała wpatrując się w moje oczy. Nie mogłem
wykrztusić z siebie słowa. Nie spodziewałem się takiego pytania. To było
oczywiste, kochałem Ją całym sercem! – oczywiście, że tak – wydusiłem w końcu z
siebie. Demi podniosła się i usiadła na moich kolanach, przodem do mnie. – A..
co będzie jeśli przestaniesz? Albo pokochasz kogoś tak samo? – pytała wciąż, a
z Jej pięknych brązowych oczu, zaczęły płynąć łzy. – Ej, Miśka nie płacz,
skarbie – gładziłem dłonią po Jej policzku, nie mogłem uwierzyć, że tak myślała.
Kocham Ją najmocniej na świecie! – Dee, jedyną kobietą, którą pokocham tak
bardzo jak Ciebie będzie nasza córka –
szepnąłem, patrząc Jej w oczy i pocałowałem namiętnie. To była noc, która
zbliżyła nas do siebie bardziej niż kiedykolwiek..”
Teraz mamy Nicole i jesteśmy szczęśliwi, choć jako
para, naprawdę dużo przeszliśmy. – Joe, wychodzimy. – Demi po raz kolejny
wyrwała mnie z zamyślenia. Biorąc dwie walizki
wyszedłem z moją żoną i Nicole z domu.
Po raz ostatni spojrzałem na nasz dom. Upewniłem Demi, że wszystko wzięliśmy i
wsiedliśmy do auta Nicholasa, który miał nas zawieść na lotnisko. Była 530,
a lot mięliśmy na 700, toteż był jeszcze czas.
Punkt 735
już wzbijaliśmy się w powietrze. Nicole smacznie spała i ja też powoli odpływałem
w Krainę Morfeusza, wtulony w Demetrię, która z kolei tuliła się do mnie i sama
zasypiała. Miałem złe przeczucia co do tego wyjazdu, jednak robiłem to tylko i wyłącznie dla Demetrii i
Nicole.
♣
No, i mamy rozdział 3 :) Trochę krótki, tak wiem, ale obiecuję,że 4 będzie dłuższy i wiele ciekawszy ;) Wybaczcie za jakiekolwiek błędy, ale jest godzina 1:10, a jutro jadę na wycieczkę, więc chciałam dodać ten rozdział teraz ;) Jeśli chcecie być informowani to podajcie mi gg bądź Twittera ;) Xoxo.
No coz mi się rozdział bardzo podobał ..A teksty z tesciowa naprawde rozwalają :) Biedny Joe ..Przeżyje ..chyba :D
OdpowiedzUsuńCiesze się , że tu na tym blogu Demi jest już matką :) I chyba jest już szcześliwa ..Tak bardzo , bardzo .
@DemiNeedsPoland
Cudne opowiadanie proszę byś mnie informowała 43048044 xoxo Medicatus_hope mam też twittera @Medicatus_hope
OdpowiedzUsuńTo zdjęcie jest przesłodkie ! <3
OdpowiedzUsuńA opowiadanie jak najbardziej mi się podoba. Jemi jako małżeństwo, cholera, to by było coś. Nic, tylko marzyć. Demi pracowała w modelingu? A Joe jest architektem? Zaskakująco oryginalnie. ;D No i jest też mała Nicole. Słodkie, małe dziecko, które bije swojego tatusia. Ale tak na poważnie, to naprawdę mi się podoba. Jest całkiem uroczo. No i przez to, co Joseph odczuwa do matki Demster, to już jej nie lubię. No bo, jak można nie lubić i tolerować Jonasa? Bo co, spłodził dziecko, to już jest skreślony? Nie jego wina, że ma takie silne nasienie, bo w końcu nie zawsze za pierwszym razem się .. zapłodni. . Hahaha. Tak. To z pewnością nie jego wina. No i cieszę się, że Lovato już przeszło to, że się tak niemiło zachowała w stosunku do Josepha. Takiego małżeństwa to z pewnością bym nie wytrzymała, chociaż te ich kłótnie są świetne, to jednak wolę, jak się nie kłócą. No chyba, że się przekomarzają, a to już inna sprawa. No to teraz życzę weny! :)
DraKate. ;*